Wchodzimy dziś od strony parkingu na imprezę pod Górą Czcibora w Karpatach Cedyńskich. Jak głosi banner, odbywają się właśnie „Polsko-niemieckie spotkania ze średniowieczem 2025”. Programu imprezy w widocznym miejscu jednak nie zauważamy.
Przy wejściu jest za to kontrowersyjne stoisko m.in. z alkoholem. Nijak nie pasuje do charakteru imprezy w upalny dzień.
Znajdujemy tu jednak więcej prywatnych interesów nie do końca służących społeczności.
Tajemnicze działania czy pieniądze w błoto?
Jak wygląda impreza, która na pierwszy rzut oka może kosztować nas podatników około ćwierć miliona złotych (ponad 166 tys. same rachunki)? Widać na zdjęciach m.in. w fotogalerii. Jednak z banneru i jednego ogólnego plakatu nie dowiemy się istotnych szczegółów – co i dokładnie kiedy.
Wchodzimy na oficjalną stronę organizatora - Muzeum Regionalnego w Cedyni (https://cedynia.pl/muzeum-regionalne/) , a tam ani słowa o imprezie. Wchodzimy w zakładkę projekty. A tam o rewitalizacji wieży w 2021 r. Zaniedbania jak w samym muzeum…
Zaniedbane muzeum finansuje gmina Cedynia, więc wchodzimy na oficjalną stronę gminy. Bingo! Tu 4 czerwca 2025 r. zamieszczono informację z plakatem o imprezie. Tylko niewiele tam konkretnych informacji dotyczących tego, o której godzinie jakie jest wydarzenie. W piątek zgodnie z tym co napisał organizator, jest przykładowo „przyjazd grup”, ale nie ma godziny i dlaczego to ma być widowiskowe, bo o widowisku m.in. mówimy. Czy jak grupa teatralna gdziekolwiek przyjeżdża to jest to punkt programu dla widzów? Nijak!
Organizacja pod psem?
W sobotę, czyli dziś nie ma szczegółowego godzinowego planu wydarzeń pod górą Czcibora z wyjątkiem Nocy Kupały o 20.00. Są zapowiedziane 4 prelekcje na temat średniowiecza, ale nie wiadomo o której godzinie się one odbędą. Jak więc ktoś chętny ma na nie przyjść? Czy dopiero jak ktoś prywatnie się dowie, to może skorzystać? Być może dlatego, że to konkurencja dla Dni Cedyni i może dlatego dyrektor muzeum właściwie szczegółowo nie informuje, żeby nie denerwować władz. Dlaczego ten sam podatnik płaci za konkurencyjne imprezy w tym samym mniej więcej czasie?
Pytam jednego z członków Cedyńskiego Bractwa Historycznego Comitatus co będzie po kolei pod Górą Czcibora. Okazuje się, że dostał dziś kilka godzin wcześniej kartkę z planem. Dlaczego dopiero dziś i dlaczego tylko niektórych poinformowano? Kto według dyrektora godny jest pełnego poinformowania?
Jak mają się dowiedzieć goście tej imprezy, dla których została ona zorganizowana? Wszak inscenizatorzy mają płacone z naszych podatków. Warsztaty jakieś są, ale nie wiadomo gdzie, kiedy i dla kogo. Może już wcześniej ktoś z kimś po cichu ustalił? Liczymy na gorąco, że jest połowa stoisk wymienionych na gminnej stronie. I nie można na inscenizatorów narzekać, że brakuje informacji, bo to nie ich rola informować lub prostować niespełnione zapowiedzi odpowiadającego za imprezę.
Konna jazda na koźle?
Stoją namioty, oglądać można wyposażenie wewnątrz, albo na zewnątrz. Ogólnie obozowisko jak się patrzy i jest na czym zawiesić oko. W bramie rozgrywają się pojedynki dwóch grup. Kowal prowadzi swój warsztat. Prząśniczki przędą. Widać repliki uzbrojenia wczesnośredniowiecznych wojów.
Może tylko trudno wyobrazić sobie naukę „podstaw jazdy konnej”, skoro nie ma koni, a na sobotę to zaplanowano. Ale może na koźle… No, ale jest jeszcze jutrzejsza niedziela. Może wtedy dojedzie zaplanowana reszta atrakcji…
Tylko że w ogólnym programie są konkretne warsztaty dla widza, dla którego one zapewne miały być, ale dokładnych informacji o tym brak. I można się rozczarować niektórymi zapowiedziami bez pokrycia.
Jak gość ma się dowiedzieć co o której? O przepraszam, na godz. 20 zapowiedziano „Noc Kupały”. Dlaczego to jednak kontrimpreza dla tej, jaka organizowana jest w amfiteatrze o tej porze na innym wydarzeniu o oficjalnej nazwie „Dni Cedyni”? I to w oddaleniu 4 km. To wygląda jak próba sabotażu…
Prelekcje i impreza dla wtajemniczonych?
Okazało się, że od godz. 15 trwały dziś prelekcje. Nie wiadomo dokładnie jakie, nie wiadomo kto był prelegentem? I z plakatu nie można było się dowiedzieć o której godzinie. Patrząc z boku wygląda, jakby to była jakaś prywatna impreza obok oficjalnej. Na godz. 15 przyjechała grupa z Niemiec. Był wynajęty tłumacz. Wśród słuchaczy były też 3 osoby z gminy Cedynia.
Wszystko dobrze, tylko bez odpowiednich informacji impreza pod Górą Czcibora wygląda na pół prywatną. Choć jednak nagłośnienie było dobre, bo na cały plac. Problem w tym, że trzeba wiedzieć o której godzinie na jakie punkty programu przyjść. A to wiedzieli, jak było widać, nieliczni wtajemniczeni.
Dlaczego organizator nie poinformował o istotnych szczegółach na oficjalnej stronie?
Wróćmy jednak do feralnego stoiska m.in. z alkoholami (dwoma rodzajami).
Ars bibendi?
Ten łaciński śródtytuł „ars bibendi” oznacza kulturę biesiadowania, a dla niektórych po prostu wesoły sposób picia alkoholu. Znany był już w antyku. Z tym, że oficjalnym celem projektu realizowanego w gminie Cedynia jest – jak czytamy – „wzmocnienie świadomości odnośnie do wspólnej kultury”. Czy alkohol według organizatora wzmacnia tę świadomość? Z pewnością nie, choć był jeden, który próbował żartobliwie udowodnić, że „średniowieczną świadomość jak najbardziej”. Tylko mamy XXI wiek i wiemy, że jedną z plag i zagrożeń jest alkoholizm.
Zdziwieni pytamy przy stoisku m.in. z alkoholem, czy posiadają pozwolenie na sprzedaż trunków na tej imprezie.
-Tak mam pozwolenie na sprzedaż alkoholu - mówi pani Magda. -Na tę imprezę mam od gminy pozwolenie wydane przez burmistrza. Zadowolony pan? - taką wersję podaje nam sprzedawczyni.
Wcześniej zwraca się do ochroniarzy z grupy FORT aby… wyprowadzili dziennikarza, ponieważ przeszkadzać jej będzie rzekome robienie zdjęć. Bezskutecznie próbuje wyprosić przedstawiciela mediów z placu. Po czym młodszy z ochroniarzy (robiąc zdjęcie o czym informuje) rzuca pogardliwe słowa: „prawdziwy polaczek”. Później dowiadujemy się, odkąd funkcjonuje w ich języku to pogardliwe określenie Polaków na polsko-niemieckiej imprezie. Ponoć mówiono tak o jednym z nich w pracy za granicą…
Mniejsza o kulturę panów mających pilnować porządku… Nie można być jednak zadowolonym, gdy imprezie kulturalnej towarzyszy alkohol. I to na imprezie, gdzie są dzieci i młodzież… To nie jest wychowawcze na wydarzeniu poświęconym historii. A historia to jednak nauka, a nie biesiadowanie.
Napisz komentarz
Komentarze